Muzyka przenosi nas w inny świat. Nie mam co do tego wątpliwości. Potrafi przenieść nas w czasie, sprawić, że pojawimy się w świecie fantastycznym, z którego nie będziemy chcieli nigdy odchodzić.
Ja do tego wspaniałego świata trafiłam w wieku 4 lat dzięki moim najbliższym i muzyce którą mieli jeszcze nagraną na kasetach magnetofonowych. Pierwszym wykonawcą jakiego pamiętam z dzieciństwa jest Mike Oldfield. Kasetę z jego twórczością podebrałam rodzicom i tak jego muzyka towarzyszy mi do dziś. Często wracam do jego starych utworów, ale także te nowsze są bliskie memu sercu.
Pewnie większość z Was nawet nie słyszała nazwiska Oldfield na scenie muzycznej. Z czasem udowodnię Wam, że z jednym lub dwoma utworami na pewno mieliście styczność. Teraz jednak chce Wam zaprezentować jeden utwór, który nie tylko wywołuje ogromne emocje, ale także przenosi nas w zupełnie inny świat, nie tylko muzyki. Każda płyta Mike’a jest jakby stworzeniem innej planety, innej rzeczywistości w którą słuchacz wchodzi. I choć każdy z nas będzie miał inne skojarzenia z jego twórczością to opowiem Wam o moich, być może będziecie mieć podobne.
Słuchając tego utworu, jak i całej płyty zresztą, staję się takim „podróżnikiem”. Taki też jest tytuł płyty – Voyager - z którego pochodzi ten oto utwór. Song of the Sun przenosi mnie wysoko w góry, nad skalistą przepaść pełną słońca, ciepłego wiatru, wypełnioną spokojem. Przy nim mogę cię całkowicie zrelaksować i przenieść do świata bez złości, arogancji i ludzkiej zawiści. Znajduję się nagle w świecie harmonii z naturą, gdzie wszystko jest piękne, proste i czyste. I choć cała płyta ma podobny wydźwięk i przenosi słuchacza na puste pola pełne wysokiej trawy, nad jeziora okryte mgłą, czy właśnie w wysokie góry, to ten utwór niewątpliwie uwielbiam najbardziej.
Comments